Każdego dnia nasze zmysły odbierają niezliczone ilości komunikatów. Dociera do nas szum radiowych głosów, niosących mniej lub bardziej ważne treści, prezenterzy telewizyjni, nie wiedzieć czemu, powtarzają w kółko te same, złe wiadomości, a gazety, jak małe potworki, zaklejają nasze oczy jaskrawością - nic nie znaczącymi reklamami. I tak ubrani w cudzą codzienność, w pusty śmiech i kolorowe dźwięki ulicznych rozmów, przemierzamy dżunglę ludzkości, bez pardonu wśród betonu.
5 listopada wieczorową porą warszawski klub "Harenda" stał się dla nas przystankiem w tej długiej znojnej drodze. Mogliśmy bowiem usłyszeć w nim piosenki Edwarda Stachury w wykonaniu Jana Kondraka. (m. in. Walc nad Missisipi, Tango triste, Biała lokomotywa, Jak). Bard w programie tego wieczoru zawarł fragment poematu Missa Pagana, którego muzyczną aranżację stworzył on sam już na przełomie lat 70. i 80., o czym wspomniał podczas koncertu:
"Kiedy byłem w wieku osób siedzących w pierwszym rzędzie nie przepadałem za piosenkami Edwarda Stachury, ponieważ wydawały mi się obraźliwie proste. Człowiek młody nie zawsze docenia siłę prostoty. Czasami lubi coś z zakrętasem. Tymczasem, utwory artystyczne, wydające się w wieku młodzieńczym takie z zakrętasem, z czasem wyglądają jak świński ogon albo chałka od Greli i przestają mieć siłę. W związku z tym mój stosunek do tekstów Edwarda Stachury się zmieniał. Zaczynałem od poezji, która wcale nie zawiera się w tekstach piosenek. W piosenkach jest rymowana proza i przejmujące opowieści, tak, jak to w piosenkach być powinno. Poezja jest w poematach, które starałem się śpiewać, głownie Missa Paganę".
Jan Kondrak wykonał również kilka utworów do muzyki Piotra Mikołajczaka (Piosenka nad piosenkami, Życie to nie teatr, Madame), o współpracy z którym wspomniał pomiędzy piosenkami:
"Na ogół nie potrzebowałem wsparcia kompozytorskiego osób obcych, ale w przypadku Stachury miałem tak osobisty stosunek do jego tekstów, że wydało mi się w pewnym momencie, po 9 latach śpiewania Stachury, że trzeba do piosenek podejść cudzą głową. Poprosiłem Piotra, żeby skomponował dwadzieścia kilka songów, które śpiewałem".
Jan Kondrak ujął twórczość Stachury w niezwykle metafizyczny sposób. Spotkanie miało wymiar nie tylko muzyczny, ale również filozoficzny. Oto co artysta powiedział o piosence Gwiezdne dzieci:
"Bohater leży na łące po spożytej kolacji. Zapada zmierzch. Na niebie pojawiają się pierwsze planety udające gwiazdy i gwiazdy prawdziwe. Wszystko wygląda tak samo. Podobnie jak w naszym życiu. Planety, czyli coś, co udaje gwiazdy i gwiazdy prawdziwe wyglądają tak samo. Dopiero jak otworzą pysk można rozpoznać, kto świeci światłem prawdziwym, a kto tylko odbitym. Stachura leży na łące pod Annopolem, liczy planety i gwiazdy, i zastanawia się, czy jest jeszcze we wszechświecie ktoś podobny do niego, kto gdzieś samotnie leży na łące i liczy gwiazdy? I marzy o kimś, z kim by można wreszcie porozmawiać, bo na tym świecie jakoś dużo ludzi, a człowieka bardzo mało".
Utwory Edwarda Stachury, w połączeniu z muzyką i niezwykle obrazowymi komentarzami Jana Kondraka, stworzyły atmosferę zadumy i krytycznej refleksji nad duchową kondycją świata. Rozebrały nas z miejskiego brudu, i uderzyły strumieniem świadomości, która, jak sam Sted uważał, chroni przed byciem "ulicznym wrzeszczącym megafonem".
Sylwia Fornalczyk