„List do pozostałych”
Umieram
za winy moje i niewinność moją
za brak, który czuję każdą cząstką ciała i każdą cząstką duszy,
za brak rozdzierający mnie na strzępy jak gazetę zapisaną hałaśliwymi nic nie mówiącymi słowami
za możliwość zjednoczenia się z Bezimiennym, z Pozasłownym, Nieznanym
za nowy dzień
za cudne manowce
za widoki nad widoki
za zjawę realną
za kropkę nad ypsylonem
za tajemnicę śmierci w lęku, w grozie i w pocie czoła
za zagubione oczywistości
za zagubione klucze rozumienia z malutką iskierką ufności, że jeżeli ziarno obumrze, to wyda owoc
za samotność umierania
bo trupem jest wszelkie ciało
bo ciężko, strasznie i nie do zniesienia
za możliwość przemienienia
za nieszczęście ludzi i moje własne, które dźwigam na sobie i w sobie
bo to wszystko wygląda, że snem jest tylko, koszmarem
bo to wszystko wygląda, że nieprawdą jest
bo to wszystko wygląda, że absurdem jest
bo to wszystko tu niszczeje, gnije i nie masz tu nic trwałego poza tęsknotą za trwałością
bo już nie jestem z tego świata i może nigdy z niego nie byłem
bo wygląda, że nie ma tu dla mnie żadnego ratunku
bo już nie potrafię kochać ziemską miłością
bo noli me tangere
bo jestem bardzo zmęczony, nieopisanie wycieńczony
bo już wycierpiałem
bo już zostałem, choć to się działo w obłędzie, najdosłowniej i najcieleśniej ukrzyżowany i jakże bardzo i realnie mnie to bolało
bo chciałem zbawić od wszelkiego złego ludzi wszystkich i świat cały i jeżeli tak się nie stało, to winy mojej w tym nie umiem znaleźć
bo wygląda, że już nic tu po mnie
bo nie czuję się oszukany, co by mi pozwoliło raczej trwać niż umierać; trwać i szukać winnego, może w sobie; ale nie czuję się oszukany
bo kto może trwać w tym świecie – niechaj trwa i ja mu życzę zdrowia, a kiedy przyjdzie mu umierać – niechaj śmierć ma lekką
bo co do mnie, to idę do ciebie Ojcze pastewny żeby może wreszcie znaleźć uspokojenie, zasłużone jak mniemam, zasłużone jak mniemam
bo nawet obłęd nie został mi zaoszczędzony
bo wszystko mnie boli straszliwie
bo duszę się w tej klatce
bo samotna jest dusza moja aż do śmierci
bo kończy się w porę ostatni papier i już tylko krok i niech Żyje Życie
bo stanąłem na początku, bo pociągnął mnie Ojciec i stanę na końcu i nie skosztuję śmierci.
Na ostatniej stronie rękopisu znajduje się tekst pisany ręką Stachury – w odróżnieniu od całości bardzo nieczytelny. Nie rozstrzygnięto ostatecznie, czy jest to integralna część „Listu…”, czy początek innego wiersza.
bo kto śpi nikomu krzywdy nie czyni
bo rozumiem nie-bycie i nie-czynienie
bo kocham braci moich: Lao-tse, Buddę i Jezusa i kocham wszystkich ludzi
i nie potępiam za…(tekst nieczytelny)
Bo w szpitalu…
Fragmenty ostatnich zapisów z dziennika Pisarza:
6 czerwca. Środa
Tak się miotałem po świecie. „Wszystko jest poezja” jest tego wstrząsającym dokumentem. Wszystkie inne moje książki także samo. Może dlatego, że jestem wygnaniec. Ni Francuz, ni Polak, ni Meksykanin. Nie czułem ziemi pod stopami, ziemi, jak to mówią, własnej, rodzinnej, ojczystej. […]
Fakt, że pisałem po polsku, miał w moim życiu ogromne znaczenie. To pewnie dlatego zawsze ciągnęło mnie do ziemi polskiej, gdy byłem poza jej granicami. […]
Może wysunąłem się przed Boga, na pierwszy plan, zmieniłem żywą kolejność i znalazłem się raptem całkowicie osamotniony, jak gdyby przez Boga mego porzucony.
7 czerwca. Czwartek
Kiedy piszę, jest nieźle, nie najgorzej. A zatem pisać. Mogę pisać kilka godzin dziennie. To już jest dużo…
Poniedziałek, 11 czerwca
Kto zasiał w nas ziarno niepokoju i szukania, przyjaciele mili, bracia i siostry w niewytłumaczalnym cierpieniu, w prawości, uwadze i bezradności? […]
Czy to moja wina, że pasąc krowę zacząłem patrzeć w niebo dzienne, potem nocne i zasiało się we mnie pojęcie nieskończoności, wieczności, Nieznanego. […] Czy to moja wina, że chciałem unieść wszystkie nieszczęścia […]. Czy to moja wina, że chciałem pokonać zło. Czy to moja wina, że w te dni przedostatnie chciałem wręcz zbawić wszystkich ludzi. […]
Czy to moja wina, że pracowałem w słowie, nie na roli lub w fabryce. […] Czy to moja wina, że wraca do mnie łagodne buntownictwo. […] Czy to moja wina, że odjęło mi rozum do tego stopnia, że nawet nie zdałem sobie z tego sprawy???
Sobota, 16 czerwca
Między nami mówiąc, wszystkie moje książki, wiersze i proza były modlitwami do Boga, którego ja nazywałem Cudne manowce, Widok nad widoki, Zjawa realna, Biała lokomotywa, Kropka nad ypsylonem czy jeszcze inaczej. I były nieustającą spowiedzią.
Piątek, 22 czerwca
Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie myślę często o samobójstwie jako o wyzwoleniu się z mojego piekła. Ale nie jest to dla mnie oczywiste. Nie ma w mojej biednej głowie ani jednej oczywistości. […] Szukam miejsca na tej ziemi, którą tak opiewałem, i nie mogę sobie znaleźć miejsca, nie mogę, choć tak bardzo chciałbym. Zjeździłem pół świata, w tylu miejscach byłem. Człowiekowi-nikt wszędzie było dobrze. Edwardowi Stachurze tu i ówdzie było nieźle. Mnie, cieniowi Edwarda Stachury, wszędzie jest teraz źle. Nie mogę sobie znaleźć miejsca.
Niedziela, 1 lipca
Chciałem i nawet jeszcze chciałbym zaczepić się jakoś o ten świat, ale ciągle nie udaje mi się to. Dni mijają, a mnie się to nie udaje. Co mogę zrobić?
Pisanie tyle razy ratowało mnie z ciężkich smutków, a tym razem nic z tego, choć już zapisałem tyle stron. I piszę dalej, i bez smaku, ten bezsmak, który całkowicie mną zawładnął, jest najstraszliwszy. […] A czy nie można by wyjść śmierci na spotkanie?
Czwartek, 5 lipca
Po co człowiek ma świadomość? Czy po to, żeby jej nie używać, żeby ją w kółko, bez ustanku zagłuszać? Błogosławieństwem człowieka czy przekleństwem jest świadomość. Wygląda na to, że tu na padole jest przekleństwem.
Niedziela, 8 lipca
Byłem, chyba jak każdy człowiek, światem samym w sobie i kiedy było mi źle, chowałem się w sobie, miałem u sobie schronienie. Teraz nie mam tego schronienia. Nie mam własnego, swojskiego świata. Jestem cały odkryty, odsłonięty, nagi, wystawiony na razy.
Człowiek-nikt zniknął. Zniknął wielki mój pocieszyciel. Zniknął ten, który był bez trwogi i który wiedział wszystko. Zniknął ten, który stanął na początku. „Błogosławiony kto stanie na początku; pozna on koniec i nie skosztuje śmierci”.
Ale jakby zniknął też ten, któremu człowiek-nikt podyktował dwa teksty: „Fabula rasa” i „Oto”. Niejaki Edward Stachura, który sam siebie zanegował. […]
Kto pozostał na placu? Kim jestem? Czuję się jak syn zatracenia.
Wtorek, 10 lipca
Od wczoraj w W-wie. W domu na Rębkowskiej zacieki na ścianach w kuchni. Kurzu pełno, pajęczyny…
Sobota, 14 lipca
Jak ciężko jest dać ten jeden krok. Od paru dni wstaję i mówię sobie: „Gdybym to zrobił wczoraj, dzisiaj już nie musiałbym się męczyć”. Gdybyż to było dla mnie oczywiste! Ale ciągle do końca nie jest…
Barbara Rejek „Wrocławska tancbuda”
„Po tych słowach popatrzyła mu prosto w oczy. Były błękitne jak jej zabójczy drink. Były błękitne jak oczy jej Janka, którego śmierć zabrała, gdy miał tylko dwadzieścia pięć lat. Dlaczego spotkała tego chłopaka właśnie teraz, gdy znowu musiała spojrzeć tej furiatce prosto w oczy? I co ten młodzieniec wiedział o umieraniu? Czyżby ta „łasica cmentarna” krążyła również po ścieżkach jego życia i zagryzała kochane przez niego osoby? A może to on był śmiertelnie chory? Może, jak jej Janek, nie dożyje swoich dwudziestych piątych urodzin?
– „O feudalna właścicielko naszych dni i nocy” – powiedziała przez zęby.
– Stachura „Anatema na śmierć”. Napisałem melodię do tego, ale jeszcze nie grałem jej publicznie.
– I Stachurę lubisz? Jak mój Jasiu… Byle cię nie spotkał, chłopcze, taki sam los jak jego – powiedziała już z ironią w głosie. Na dziś miała już dosyć. Czuła, jakby dziki los, nieludzki przypadek, złączył ich drogi tak, by „mącicielka wody”, „lubieżna kusicielka” mogła się jeszcze bardziej z niej, z niego, z nich naigrawać i pobawić się ich emocjami i uczuciami.
– Wiesz, chyba już pójdę. Jakoś nie mam siły na dalszą pogawędkę, przepraszam, to nie o ciebie chodzi, ale mam mętlik w głowie… psychodeliczny i fizyczny.
– Rozumiem, nie ma sprawy.”
Jest to fragment utworu B. Rejek „Wrocławska tancbuda”, która wyszła w grudniu 2019 r. i do której napisałem wstęp, którego urywek w dniu rocznicy śmierci Edwarda Stachury chciałbym tu przytoczyć:
„W ostatniej części tego wstępu, chcę zwrócić uwagę na bardzo ważną sprawę związaną z tym, że książka ta jest w dużej mierze inspirowana twórczością Edwarda Stachury. Autor „Siekierezady” zawsze był za tym, by każdy tworzył własne treści, jednak w swoich książkach jak i w życiu „zaprasza do dialogu” z nim. Jak to rozumieć? Wydaje mi się, że poeta nie bez powodu umieszczał w swoich książkach zazwyczaj dwóch bohaterów: ego i alter ego. Rozmawiają oni ze sobą, tak jakby się rozumieli bez słów, i myśleli, i wiedzieli podobnie. Tak samo w życiu realnym Stachura był bardzo rygorystyczny w doborze przyjaciół, z którymi utrzymywał stały kontakt. Szukał osób, z którymi mógłby porozmawiać na tym samym poziomie. Dzisiaj za niego czynią to jego książki, zachwycając tych, którzy nie zatrzymują się tylko na jego samobójczej śmierci, tracąc tak naprawdę cenne i ważne rzeczy z jego dorobku. Zainspirowane osoby, tak jak Basia Rejek, pisząc własne książki w swoim stylu kontynuują ten dialog z poetą, dając tym samym potwierdzenie wielkiego znaczenia jego twórczości. Co więcej, mają odwagę przyznać się do tego, że on był lub jest ich mistrzem pióra, któremu wiele zawdzięczają. Po trzecie chcą, by pamięć o pecie nie umarła i chwała im za to. Dzięki temu rodzą się nowe pokolenia pisarzy, a stare nie umierają.”
Na koniec słowa Edwarda Stachury:
„Byłem buntownikiem łagodnym, najłagodniejszym z możliwych, ale krańcowym. Poszedłem do końca. Czy za daleko? Chciałem unieść wszystkie nieszczęścia świata ludzi. I zwariowałem. Ale czy od tego? Nie wiem.”
Edward Stachura jest ciągle żywy!
W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim, z którymi miałem przyjemność współpracować i którzy dzielili się ze mną i Państwem na łamach naszej strony swoimi dziełami inspirowanymi twórczością, filozofią czy życiem Poety. Dziękuję również za występy na organizowanych przez mnie spotkaniach stedowych. Obiecuję również relacje( w swoim czasie) z ostatniej Zimowej Stachuriady.
W tym roku chciałbym kontynuować dialog z Edwardem Stachurą poprzez prezentowanie znanych, ale i nowych artystów i utworów. Zachęcam Państwa do współpracy i wysyłania swoich dzieł inspirowanych Artystą. Myślę, że już od dzisiaj zacznę nadrabianie zaległości, które namnożyły się w ostatnich miesiącach. Tym czasem zapraszam do lektury treści, które pojawiły się w internecie z okazji 41 rocznicy śmierci Poety:
Muzeum Literatury w Warszawie – wspomnienie na Facebooku
FONT fundacja & wydawnictwo – wspomnienie na Facebooku
Proponujemy też spędzenie wieczoru z twórczością poety:
„Anatema na śmierć” – Anna Chodakowska i Roman Ziemlański - live
„Anatema na śmierć/Dziękczynienie” – Anna Chodakowska i Roman Ziemlański - nagranie studyjne
„Fabula rasa” – słuchowisko
„Siekierezada” – ekranizacja powieści Edwarda Stachury
„List do pozostałych” – interpretacja Łukasz Lipiński
Edward Stachura „Piosenki” – strona A płyty
Edward Stachura „Piosenki” – strona B płyty
Krzysztof Wiśniewski
Barbara Rejek