Pióro Darii jest niebywale lekkie i subtelne, wynikające z zachwytu i afirmacji otaczającą ją przyrodą lub miejscem. Nie jest jednak przy tym wszystkim nazbyt wylewna. Stosuje raczej krótkie formy poetyckie, co wynika z jej osobistego szacunku do słowa. Tak jakby chciała pozostawić przestrzeń do kontemplacji, lub przeżywania tego, co bardzo pięknie maluje nam niezwykle barwnymi metaforami. Cieszę się, że jesteśmy patronem tej niewątpliwie ciekawej książki, wydanej w serii „Stacja Zagubin”. Zapraszamy do tej niezwykłej poetyckiej wędrówki razem z poetką.
Arnold Samsonowicz: „Mgnienia” Darii Danuty, w relaksowym stylu haiku, czystej krainie prostoty, pisane ze spokojnego ducha, refleksyjnej lekkiej wagi słów, które nie kończą się w tych wierszach, przelatują jak ptaki na wysokościach w naszym śnie i na jawie – jak żyć w pełni piękna, skromnej formie i odnaleźć schronienie przed tym, co kiedyś odejdzie, a potrwa wiecznie na pokolenia – I tak to zawsze wystąpi, j e s t w następstwie słów poety, w jego twórczej całości, która poprzez przypadek Darii Danuty, rozciąga się na poważny dokument literacki ostatniej części tomiku „Mgnień”- „Wieczór w Teatrze Moich Wierszy”.
Daria Danuta Lisiecka - Ur. 1961, poetka, z wykształcenia pedagog – animator kultury i doradca personalny, studiowała polonistykę na UMK, działała w ruchu teatrów alternatywnych, współtworząc wraz z teatrem Kram'86 festiwal Płośnickie Lato Teatralne, prowadziła dziecięce i młodzieżowe zespoły teatralne oraz animowała literacko dzieci i młodzież, redagując „Cudne Manowce” - pismo literackie młodych, dodatek do miesięcznika Akant, organizując konkurs poetycki „Otwórzmy okna”. Laureatka nagród teatralnych i poetyckich (m. in. Ogólnopolski Konkurs Literacki im. M. Stryjewskiego w Lęborku, Konkurs Poezji Emigrantów w St. Petersburgu na Florydzie, Kujawskie Inspiracje w Inowrocławiu), publikowała w prasie literackiej (m.in.: Poezja, Metafora, BregArt, Akant, Instynkt), antologiach pokonkursowych, jest autorką tomiku „Teatr moich wierszy” (1999). Powołała do życia i realizuje od 1999 Ogólnopolskie Spotkania Poetów BIAŁA LOKOMOTYWA. Obecnie realizuje się jako korepetytorka j. polskiego, wędrowny instruktor teatralny, twórca i aktor autorskiego Teatru Moich Wierszy. Mieszka w Aleksandrowie Kujawskim, pracuje nad książką o inspiracji miejscem w twórczości E. Stachury. Inicjatorka serii wydawniczej Stacja Zagubin (2020) w której ukazał się jej ostatni tomik „Mgnienia” (2020).
Oto kilka wierszy z tego tomiku:
przygodny fotograf -
wybieram rodzynki
z okruchów dni
za darmo
tam -
gdzie aleja parku
schodzi w dolinę -
świeczka dla tych
których groby
w powietrzu
prowadzą psy
listopada
wieczór śpiewa
donikąd
Pochyl się gałęzią
szronu
nad zagubionym
w kieszeni Czasu
miasteczkiem
i powiedz...
Pochyl się
gdy idę skrajem lasu
Gałęzią szronu
powiedz
Słowo
***
cisza
pierwszego poranka roku
wstrzymany oddech
nim ruszy
świat
***
gęsi -
klucz za kluczem -
sunęły po różowym
obłoku
to mógł być niezły
dzień
ale przyszli
ludzie
Na mojej prowincji
nie rośnie dzikie
drzewo sykomory
o cierpkich owocach
i motyl się nie zatraca
pomiędzy kwiatami
tuberoz.
Tu noc zapada
głuchym kamieniem
by odbić się czkawką
w krzyku pijaka
na pustej ulicy
wznoszącym się w górę
niczym prośby kantora
do odległego Jahwe.
Na mojej prowincji
nie tańczą na rynku
czarnookie dziewczyny
z wachlarzami u dłoni.
Tu każdy chciałby
każdemu zajrzeć
przez okno
aż na samo dno
duszy.
Tu mielą żarna plotek
bezustannie.
Na mojej prowincji
dworzec wciąż pachnie
podróżą.
Tu kałużami płyną
żaglowce z papieru
w kratkę
i okno niepoprawnie
skrzypi metaforą.
A to co na ziemi
na pewno przegląda się
w lustrach nieba.
Gdy drugie pokolenie
bezdomnych psów-filozofów
wędruje po tym mieście
w zimowe poranki
ogrzewam dłonie w kieszeniach
twojej kurtki
i chwilowo nie planuję
wyprawy na biegun.
Obiecałam napisać recenzję
i przyszło siedemset stron
wydanych własnym nakładem.
Stąd przy porannej kawie
rozważanie:
jak być uczciwą i nie dać się
zabić?
Poruszenie sikorek
w przydrożnych głogach.
Śpiewa Lisa Gerard –
czarny opal w śniegu.
Kurczy się w czkawce powtórzeń
wielko-mały świat
a ten kto najbliższy zawsze
za daleko.
I tyle wokół uprzejmego
lodu
gdy styczeń nuci ostatnie
kołysanki
niczyim psom.
Tree don't care what the little bird sings
We go down with the dew in the morning light -
śpiewał Nick Cave i nie było lepszej pieśni
ani lepszej chwili, by otworzyć okno
wpuścić przefiltrowaną bladym słońcem
zieleń z parku z piramidą
ani lepszego dnia by wyruszyć do N.
Niedzielny autobus toczył się wprost ku rzece
i nieomal cudem, w ostatniej chwili,
zatrzymywał się na pustym rynku,
znad dzikiego bulwaru szła cisza
tak gęsta i solenna, że nawet nikły głos
odbijającego promu i wątły terkot motolotni
zdawały się być świętokradczym hałasem.
Pod światło najczystsze śpiewał melancholijny bard
i zabarwiał rozmowę czerwony zachód.
Miał mnie w garści ten dzień i miała mnie wiosna
gdy znacząc rytmem kroków ulicę wracałam do domu
Push the Sky Away... - nucił do snu Nick Cave.
Dla M.S., która Tam
Skoro nie możemy się spotkać ani we śnie ani w półjawie ani nigdzie
na twoim ukochanym przeklinanym Kreuzbergu,
wybierzmy się w listopadzie do Pragi.
Każda ze swojego punktu A.
gdziekolwiek by się znajdował.
Niech będzie listopad, niech dojrzewa na Hradczanach wino,
niech marszczy brwi Wełtawa,
niech szumią platany lipy surmie,
niech mgła o świcie wisi nad mostami.
Spotkajmy się w tej kafejce, do której schodzą o poranku turyści
nasyceni widokiem z Mostu Karola,
ochoczo chłonący kolejne porcje kofeiny,
szemrzący w stu językach.
Będziesz szukać oczu najbardziej czarnych.
Powiesz: Peru, stamtąd była moja prababka
Powiesz: Sumer, Babilon, Mezopotamia, Indie.
Zacytujesz z pamięci ukochane Upaniszady
bo to , co słuchu słuchem jest i myślą jest myślenia,
I mowy mową co - to tchnieniem jest oddechu,
I okiem oka to.*
Wypatrzę nad barem fotografię Malcolma Lowry’ego.
Powiem: to jest mój mistrz czarnej melancholii.
Reszta to literatura, proza, jakieś wiersze, mistrz jest tylko jeden.
To nic, że marnie wychodził na zdjęciach: nalana twarz, zmęczone oczy,
nieforemna sylwetka.
Jeśli się tak pisało, choćby przez całe życie tylko jedną książkę,
nie trzeba być pin up boyem, gładkim chłopcem z plakatu.
Będziemy się włóczyć od knajpy do knajpy,
gadać o książkach, prowokować niegrzecznych chłopaków
perlistym śmiechem, niewyczerpaną energią, kolorem włosów, spojrzeniem,
łazić po Malej Stranie, Josefowie, Żiżkowie.
Powiesz: w tym zaułku śmierdzi mokrym kundlem,
a w tamtym psim truchłem.
Powiem: jak w Meksyku w dniu śmierci Konsula.
Otulisz się wielkim czarnym płaszczem:
będę patrzeć jak wnikasz w mgłę, stając się jej cząstką,
Będę tęsknić.
Jeśli mogą się przenikać nasze światy,
jeśli to czym teraz jesteś może kontaktować się
z tym, czym się kiedyś stanę,
jeśli To, co jest tu, jest także tam,
To, co jest tam, jest także tu,
spotkajmy się w Pradze.
I niech będzie listopad,
niech dojrzewa wino na Hradczanach,
nich dzień przegląda się w Wełtawie.
I niech jeszcze chwilę trwa ten nasz nienajlepszy ze światów.
*Fragmenty Upaniszad w przekładzie Franciszka Michalskiego
Zapraszamy do zamawiania tomiku bezpośrednio u Darii Danuty Lisieckiej przez jej konto na Facebooku . Wiemy, ze pierwszy nakład się już rozszedł, jednak autorka planuje dodruk. Serdecznie polecamy ten tomik.
Krzysztof Wiśniewski